Nadeszła wreszcie wiekopomna chwila i udało się przeprowadzić spotkanie autorskie w Liceum na Górce. Trochę to trwało, bo na przeszkodzie stawała najpierw pandemia, a potem jej koniec. W znaczeniu, że kiedy młodzież wyrwała się z lockdownów i nauki zdalnej, to ruszyła masowo na wycieczki. Zatem spotkanie pani pisarki z uczniami musiało poczekać na spokojniejszy czas.
Nie będzie to chyba zaskoczeniem, jak wyznam, że szkoła ta była pierwowzorem dla „Szkoły na Bani” w fikcyjnym miasteczku o nazwie Zielone, do którego przeprowadza się Elka Górska przeddzień rozpoczęcia nauki w liceum. Tymże właśnie… Tak zaczyna się powieść pt. „Przeczucia”, a rozdział pierwszy możecie przeczytać tutaj. Żeby dowiedzieć się, co było dalej, to już trzeba zerknąć do książki. W każdym razie nakład wciąż jest dostępny, choć liczba egzemplarzy podejrzanie stopniała w magazynach. Możliwe, że po latach nakład się wyczerpie…
Przed spotkaniem „Przeczucia” zostały przez kilku członków grona pedagogicznego przeczytane i zaakceptowana. Zatem, jadąc do Rabki, mogłam być spokojna, że nie groził mi zamach na moje pisarskie życie w odwecie za obsmarowanie owego grona w powieści. Na swą – jakże spóźnioną! – obronę dodam, że wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest całkowicie przypadkowe…
Jak się potem okazało – z rozmów z nauczycielami – każdy odnalazł trochę siebie w opisach. A co najśmieszniejsze, część odnajdywała się w tych samych postaciach. Siła sugestii, powiedziałabym… Doszłam do wniosku, że z tym doszukiwaniem się siebie w bohaterach książki nie wygram. I zostawiłam czytelnikom zabawę w „zgadnij, kim jestem”.
Podczas spotkania porozmawialiśmy o tym, kiedy znajduję czas na pisanie przy pełnym etacie w pracy i drugim etacie w domu. Wszakże pisanie to mój trzeci etat… Podkreśliłam tu ogromną tolerancję moich najbliższych dla mojej pasji. Gdyby nie dawali mi przestrzeni na tworzenie, nie powstałyby kolejne książki czy opowiadania.
Bardzo ciekawe było pytanie o życie z moimi bohaterami, czyli czy towarzyszą mi w ciągu dnia. Musiałam przemyśleć odpowiedź, bo nie była taka oczywista. Fakt, myślę o danej książce, fabule, bohaterach w czasie podróży do i z pracy czy jakichś obowiązków domowych. Najgorzej to myśleć o tym tuż przed snem, bo zawsze, ale to zawsze! – przyjdzie do głowy genialny pomysł, którego nie pamięta się rano. A nie zawsze mam siłę sięgnąć po notes czy telefon, żeby go zanotować.
Jedna z uczennic zapytała mnie, dlaczego napisałam o naszej szkole, a ja wróciłam do wspomnień, które popchnęły mnie do napisania pierwszej wersji tej historii. Prawdziwa love story miała miejsce, ale… pozostała w szufladzie, a ja dla moich już fikcyjnych bohaterów wymyśliłam zupełnie inną wersję wydarzeń. A większość z nich oparta jest całkowicie na mojej wyobraźni. Lub snach. Tak. Niektóre sceny mi się przyśniły…
Przygotowując się na spotkanie autorskie, opracowałam luźny konspekt tego, co chciałabym opowiedzieć. Czuję lekki niedosyt, bo nie udało mi się opowiedzieć o wszystkim, co sobie zaplanowałam. Ale może tak właśnie miało być? Może powinnam wrócić na dogrywkę i dopowiedzieć to, co nie zmieściło się w czasie spotkania?
Na koniec mały wtręt, który dotyczy miejsca niezwykle ważnego dla fabuły „Przeczuć”, a także ich kontynuacji pod roboczym tytułem „Marzenia”. Czyli Radiowęzeł… Wzruszyło mnie to, że nadal działa. I nadal stanowi coś w rodzaju centrum towarzysko-kulturalnego. Widziałam kłębiącą się w drzwiach grupkę chłopaków i mogę się założyć, że kręcenie się w okolicach radiowęzła wiąże się z pewną popularnością wśród uczniowskiej braci. Czasy się zmieniają, inna muza leci z głośników, ale… radiowęzeł nadal jest tym, czym był dla bohaterów „Przeczuć”.
Wydaje mi się, że to wczorajsze spotkanie to dopiero początek moich powrotów do Rabki. Trzymajcie kciuki za realizację moich małych i dużych marzeń! Na razie nie zdradzam szczegółów – żeby nie zapeszyć…
Spotkanie autorskie w Liceum na Górce przypomniało mi, jak bardzo lubię bezpośrednią relację z czytelnikami. Dlatego też stawiam sobie nowe wyzwania w postaci organizacji kolejnych. Trzymajcie kciuki za moje zdrowie, żeby to wszystko udało się zrealizować…