Nadejście Nowego Roku zawsze sprzyja podsumowaniom, więc i ja pozwolę sobie na podsumowanie roku 2021. Zazwyczaj robię to w zaciszu własnego plannera, gdzie zamieszczam taką krótką recenzję mijających 365 dni. Ale tym razem postanowiłam takim podsumowującym wpisem ożywić niniejszy blog. Fakty są bowiem bezlitosne – pod względem publikacji na blogu ten rok nie należał do wyjątkowo udanych. Ale po drodze zdarzyły się też mniejsze i większe sukcesy, więc… zaczynamy!
Pod względem twórczości mogę zaliczyć miniony rok do niezwykle udanych. W kwietniu ukończyłam pisanie „Marzeń”, czyli kontynuacji „Przeczuć”. Najwyższy czas – można powiedzieć. Wszak „Przeczucia” miały swoją premierę w 2018 roku. W czerwcu miną cztery lata od mojego debiutu wydawniczego i ta przepaść czasowa po prostu mnie przeraża. Gdzie podziały się te niemal 1,5k dni?!
Wiem, na czym je spędziłam… Za długo siedziałam na łące zwanej fanfiction. I za dobrze mi tam było. Bo o ile warsztat pisarski z pewnością się rozwinął dzięki fanfikom, o tyle bardzo ucierpiała moja oryginalna twórczość. A czas jest nam dany tylko raz i należałoby go wykorzystać możliwie efektywnie…
Uświadomiwszy sobie powyższe, ograniczyłam fanfiction w moim koszyczku pisarskim. To była świadoma decyzja podyktowana chęcią ukończenia jeszcze kilku książek w moim życiu. A pisanie fanfików pochłania podobną ilość energii i kreatywności, co pisanie własnych książek. Stąd podczas opracowywania podsumowania roku 2021 podjęłam decyzję o dalszym ograniczaniu opowiadań Miraculousowych. Plan na 2022 rok obejmuje właściwie ukończenie obecnie publikowanej książki pt. „Ta Noc”. A potem skupiam się na oryginalnych historiach.
W minionym roku znów złapałam bakcyla czytelniczego. Wybitnie pomogło powrócenie do abonamentu w Legimi, dzięki czemu sięgnęłam po wiele nowości wydawniczych, które niekoniecznie chciałabym kupować, żeby zajmowały miejsce na półce. Choć ich lektura sprawiła mi przyjemność, to jednak ograniczona przestrzeń życiowa w moim mieszkaniu wymaga ode mnie przemyślanych zakupów. I ebooki doskonale załatwiły tę sprawę.
Czytelniczo lepszą miałam pierwszą połowę roku. Przeczytałam całą serię Bridgertonów, cały cykl Grishaverse (obejmujący jedną trylogię i dwie dylogie) oraz pomniejsze książki i książeczki. Nie wszystkie były równie udane, ale przyjemnie było oddać się lekturze, zamiast tworzyć kolejną powieść, którą ktoś inny będzie musiał kiedyś przeczytać…
Jeśli miałabym podsumować moje czytelnicze osiągnięcia, zdecydowanym zwycięzcą jest „Niewidzialne życie Addie LaRue” Victorii Schwab. Addie najdłużej trzymała mnie na klasycznym kacu książkowym. Ale najprzyjemniej wspominam czas spędzony w Grishaverse. Leigh Bardugo jest moim zeszłorocznym odkryciem. Mogę śmiało powiedzieć, że to były naprawdę przyjemne tygodnie!
Gdybym miała określić 2021 jednym zdaniem, powiedziałabym, że był to rok nawiązywania wielu znajomości i przyjaźni. Poznałam wiele pisarskich dusz i coraz bardziej zanurzam się w to środowisko. Zaczęło się od charytatywnego projektu „Wszystko się może zdarzyć”. Była to antologia opowiadań 29 młodych twórców zaproszonych do współpracy przez Justynę Leśniewicz w zbożnym celu zbiórki na leczenie małej Oliwki. Kilka opowiadań z tego zbioru tak mnie zachwyciło, że pociągnęło kolejne internetowe przyjaźnie. W ten sposób poznałam m.in. Natalię Brożek, która prowadzi wspaniały profil na Instagramie i fantastyczną grupę na Facebooku „Pisarska Grupa Wsparcia”.
Potem trafiłam na Paulę Uzarek i Kasię Langowską, które stworzyły markę Magia Pisania. Okazało się, że pokrewne z nas dusze. To bardzo przyjemne uczucie poznać ludzi ze środowiska pisarskiego, którzy wzajemnie się wspierają w trudzie tworzenia. Mam nadzieję, że większość tych internetowych i też realnych przyjaźni czy znajomości przetrwa próbę czasu i jeszcze nie raz przyjdzie mi cieszyć się ze spotkań, wparcia czy sukcesów moich koleżanek po piórze.
Jeśli chodzi o media społecznościowe, to wciąż jest to dla mnie ziemia nieznana. Nadal poruszam się po nich jak po polu minowym, uczę się ich właściwie każdego dnia. I mam nadzieję, że za rok będę mogła pochwalić się jakimiś sukcesami w tej dziedzinie.
Jak więc wypada do moje podsumowanie roku 2021? Ogólnie mogę zaliczyć zeszły rok do bardzo udanych. Większość założonych celów zostało w mniejszym lub większym stopniu osiągnięte. Do największych sukcesów na pewno należy ukończenie książki oraz przygotowanie kompletnej propozycji wydawniczej. Co dalej będzie z „Marzeniami”? – zależy od wydawcy. Trzymajcie kciuki!
Mam nadzieję, że nie tylko ja nie mogę się doczekać, żeby przeczytać tę książkę! Chcielibyście się dowiedzieć, jak potoczyły się losy Elki? I kto okazał się jej wybrankiem?
Podzielcie się w komentarzu!